my mamy plany a życie i tak robi co chce...


Jakiś czas temu przygotowałam pare postów. Pomyślałam postaram się być bardziej systematyczna. Tematy są przygotowane. Jednak żaden nie jest w stu procentach dokończony. To brakuje oprawy zdjęć lub są one poprostu niedopracowane. No tak plany były duże. Wszystko było przemyślane, podzielone na dni, co jak, kiedy, o której godzinie. Wszystko jednak zaczęło się sypać. Plany planami a życie życiem.
Najpierw rozchorował się mój synek. Fakt, że nie mógł chodzić do przedszkola przesunął wszystko w czasie. No ale cóż zrobić. To jeden z najważniejszych mężczyzn w moim życiu. Moje kochane maleństwo. Trzeba było się nim opiekować.
Kiedy już myślałam, że panuję nad sytuacją, trafiłam do szpitala. To był najbardziej stresujący czas w moim życiu. Mój ciąża miała dopiero 35 tygodni. To za mało na komfortowy, pozbawiony stresu i strachu poród (jeśli taki w ogóle istnieje).
Jednak stało się, maluszek pchał się na ten świat, w żaden sposób nie dało się go podtrzymać. Próbowałam ja, próbowali lekarze, on jednak nikogo nie posłuchał. Na szczęście wszystko poszło dobrze. Dzidziuś jest zdrowy, duży, pulchniutki i pięknie zaróżowiony. Będziemy musieli spędzić trochę czasu w szpitalu. Jednak wszystko jest na dobrej drodze. Ja czekam z maluszkiem, aż nabierze sił i będziemy mogli razem wrócić do domu. A moi dwaj wspaniali mężczyźni przygotowują dom na nasz powrót.
Strachu było naprawdę bardzo dużo, oby jednak takie sytuacje zawsze kończyły się tak pozytywnie. Miałam tyle szczęścia, że nie potrafię opisać swojej euforii i ulgi jaką już czuję. Życzę Wam wszystkim samych dobrych zakończeń nawet najbardziej stresujących sytuacji.
i like this.......
 

Komentarze

Popularne posty